29 grudnia 2014

Rozdział 6

Idę sobie powolutku ulicą, jak najdalej od miejsca, gdzie zobaczyłam Zayna, który  o mało co nie popełnił morderstwa.Miałam nadzieje, że Malik pobiegnie za mną i będzie chciał to wszystko wytłumaczyć.Ale niestety się łudziłam.Kurwa, ale jestem żałosna.Żałosna.

Rodziców wciąż nie ma. Jak zawsze. Chciałam bym z nimi spędzić czas, jak dawniej.Ale teraz ich ciągle nie ma, zapomnieli o mnie.Czyżby mnie nie kochali?
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju i rozmyślałam.A jak mają jakieś inne dzieci, oprócz mnie, Naomi i Axarii?I je bardziej kochają?Oraz dlatego o nas zapomnieli?
Na mych pryszczatych polikach, pojawiły się łzy.Tęsknie za nimi, chce aby było jak kiedyś.Będzie tak?
Usłyszałam trzask drzwi.Wrócili.Na tą myśl od razu się uśmiechnęłam.Poderwałam się z łóżka, i pobiegłam na dół, do drzwi.Gdy byłam na miejscu, ujrzałam mamę, która chciała zdjąć buty,lecz bez skutecznie.Była pijana?
-Mamo?-zapytałam cicho.
-No?-odparła, ciągle uporają się butami.
-Gdzie tata?-podeszłam bliżej.
-W dupie.-powiedziała podnosząc głos.Po czułam się urażona.Czy ja coś źle zrobiłam?
-Mamo, nie mów przy mnie tak.
-Nie będziesz mi rozkazywać co mam robić!-na krzyczała na mnie. Wzdrygnęłam.
-Dobrze.-pokiwałam delikatnie głową.
-Mamo?
-hmm?-warknęła
-Kochasz mnie?-zapytałam z nadzieją w głosie.
Patrzyła na mnie , jak na wariatkę po czym wybuchnęła śmiechem.Ponownie do moich oczu nabrały się łzy.Odwróciłam się i kierowałam się do pokoju, płacząc.Nagle mama w połowie schodów:
-Sienen.
-Tak?-odwróciłam się, z nadzieją, że mnie przeprosi.
-Żałosna jesteś.-rozpłakałam się jeszcze bardziej, idąc nie do mojego pokoju, a do łazienki.
Szukałam po wszystkich pułkach i szafkach, aż znalazłam, tą upragnioną rzecz.Myślałam o tym nie jeden raz, ale nie odważyłam się tego zrobić. Dzisiaj nadszedł ten czas.Zdjęłam dresy, usiadłam na podłodze, która była wyłożona kafelkami i oparłam o ścianę.Przyłożyłam żyletkę do ciała,wkuwając ją, przez co już sączyła się krew.Przejechałam nią troszkę. I tak kilka razy.Gdy mój ból psychiczny,  ustał. Patrzyłam na dzieło które zrobiłam.Było piękne.Z każdej rany pięknie sączyła się krew.Ten obraz był urzekający.
Od tamtego momentu, żyletka stała się moją przyjaciółką.



Cięłam się.Tak czas przeszły, ale blizny są, nie dają o sobie zapomnieć.Zawsze jak się przebieram lub zdejmuję ubrania do mycia widzę je.Widzę te poziome, wypukłe kreski, za każdym razem.Przypominają mi o tym jak cierpiałam.Teraz nauczyłam się z tym żyć, przyzwyczaiłam się do tego bólu,który towarzyszy i przestałam się ciąć.Stawałam się silna i taka pozostałam.
-Słyszysz!?-Krzyknął ktoś o znajomym głosie.Spojrzałam w stronę dochodzącego głosy.Powolutku jechał samochód, a w tym samochodzie Wyłaniająca głowa Malika.
-Co?
-Nic nie widziałaś.-powiedział oschle.
-Słucham?
-KURWA!NIC NIE WIDZIAŁAŚ!I SPRÓBUJ MI PÓJŚĆ NA POLICJE!-krzyknął groźnie na co wzdrygnęłam i odskoczyłam dalej od samochodu.
-PIERDOLONY KŁAMCA!-wydarłam się i pobiegłam, skręcają w najbliższą ulicę.
                                                                   
                                                             ♦•♦•♦•♦•♦
                                                       
Piłam sobie herbatkę.Malinowa moja ulubiona.Nigdy nie piłam, zielonej herbaty.Ale słyszałam od Sashiy, że jest okropna, choć przy spiesza metabolizm. Nienawidzę herbaty cytrynowej, jest okropna. Sashia mówi, że mam bardzo wybredne kubki smakowe.Ma racje.
W sumie powinnam pogodzić się z nią.Jeżeli ona nie chcę wyciągnąć pierwsza ręki to ja muszę. Teraz.
Wstałam, kładąc kubek na stole.Później się go sprzątnie.Poszłam do przed pokoju, aby wziąć kurtkę.
Ktoś zapukał.Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się kto to może być. Sashia przyszła?No tak.
Uderzyłam się w czoło.Przecież to wujek Stan.Nie sprawdzając, czy to faktycznie on, otworzyłam.
-Hej Sienen.-Uśmiechnął się i przytulił mnie.Wujek był zawsze dla mnie czuły.W sumie to nie wiem dlaczego, ale kiedyś powiedział, że jestem jego ulubioną bratanicą.
-Hej, zgaduje, że przyszedłeś po jakąś rzecz?-zapytał i uniosłam brew do góry.
-Tak.A ty gdzie wychodzisz?
-Do koleżanki.
-Aha.Jak sprawa z Malikiem?-przystąpił z jednej nogi na drugą
-Ymm dobrze.Lepiej idź po tą rzecz, spieszę się.-nerwy już mi puszczają.Stan poszedł w głąb domu.
Czekałam z założonymi rękami na piersiach.Po trzech minutach wujek wracał do mnie.Widziałam,jak chowa pistolet w wewnętrznej kieszeni swojej kurtki.

                                                               ♦•♦•♦•♦•♦

Zapukałam do pokoju Sashiy. Usłyszałam ciche proszę.Weszłam i zobaczyłam Sashię, która leżała na łóżku z telefonem w ręku.
-O nauczyłaś się pukać?-podniosła głowę, patrząc na mnie z obrzydzeniem.
-Sashia daj spokój.Przyszłam się pogodzić.-podniosła się i usiadła na łóżku.
-Siadaj-poleciła mi.Wykonałam jej rozkaz.
-Przepraszam.-popatrzyłam na nią-Udajmy, że tamtej sytuacji nie było.
-Dobrze-odparła i się uśmiechnęła, przytulając się do mnie.

----------------------------------------------------------------------

HEJ!
Proszę Was, jeżeli czytacie ten blog.Błagam napiszcie pod tym postem komentarz.Może byle jaki, czytam itd. .
Może być byle jakie słowo, tylko by było.





1 komentarz:

Lydia Land of Grafic