15 lutego 2015

Rozdział 12


Pół godziny wcześniej, Malik był u mnie i krzyczał , teraz zapierdzielam do szpitala, gdzie leży moja siostra.Biedna Naomi.Ona tak boi się szpitali, no bo kto lubi?Nie wiem, gdzie postrzelona, kto to zrobił i gdzie to miało miejsce.Martwię się o nią.To moja starsza siostrzyczka, może nie pokazywałam tego, ale ja ją kocham, tak samo Axarię.
Jestem złą siostrą, wiem to.Nie poświęcam im uwagi, mam wszystko i wszystkich w dupie.Sashia ma rację, jestem egoistką.Ale to przecież przez rodziców, to oni zostawili mnie, kiedy byli mi potrzebni.Tak, zwal na rodziców.Egoistka.Mój mądry głosik w głowie ma rację.Muszę się zmienić, nie mogę być egoistką.
-Przepraszam, czy pomóc w czymś?-zapytała pielęgniarka przy recepcji, kiedy weszłam do szpitala.
-Tak, szukam Naomi Reyons.-powiedziałam spokojnie, chociaż w środku byłam cała nabuzowana.
-Rodzina?-potknęłam głową.Uśmiechnęła się promiennie.-Widać.Sala 379 windą numer 4 na piętro 5.
Poszłam, według jej wskazówek.
W głębi serce bałam się, zobaczyć Naomi. Jak bez uśmiechu i tej radosnej iskry w oczach, którą prawie zawsze miała, leży na niewygodnym łóżku, podłączona być może do kroplówki czy jakiś kabelków.Doszłam do sali, w której się znajdowała, ale jej tam nie  było.Dziwne.Może pielegnarka się pomyliła?Nie wiedząc, co ze sobą  zrobić usiadłam przed salą.Może wróci.
Po pięciu minutach, zobaczyłam Naomi na wózku inwalidzkim, który pchała Axaria.Zapadnięte oczy, blada twarz z piżamą szpitalną nie prezentowały się zbyt dobrze.Tak jej współczułam.
Szybkim krokiem podeszłam do sióstr.Gdy mnie Naomi zobaczyła, uśmiechnęła się smutno.
-Macie w tej w chwili wyjaśnić , co się stało.-Axa spojrzała na mnie wymownie mówiąc:
-Później Tobie wszystko wyjaśnimy, teraz nacieszmy się sobą.
Jak moja starsza siostra powiedziała, tak zrobiłyśmy.
Chciałam Naomi dać jak najwięcej śmiechu, żeby się uśmiechała.Widziałam jak, prawie każdy ruch sprawiał jej ból.Miała opatrunek na udzie i na prawym ramieniu.Po godzinie Naomi musiała iść, by zmienić opatrunek.Nareszcie mogłam, porozmawiać z Axą.
-Czy dowiem się w końcu?-powiedziałam, rozsiadając się na szpitalnym krzesełku.
-Postrzeloną ją.-popatrzyłam na nią i zmrużyłam oczy.
-Tyle to wiem.
-No kurwa, Malik i reszta weszli na nasze terytorium, no i zaczęło się.
-Kto jej to zrobił?
-Malik-mruknęła, patrząc w podłogę.Gdy tylko usłyszałam, we mnie się zagotowało.Zayn!?Ten, który tylko może się mnie zaliczyć!?Z emocji poderwałam się w górę, gotowa iść... do Malika?Axaria gwałtownie mnie do mnie podeszła, przytrzymując mnie.Miałam okropną chęć, wygarnąć mu co o nim myślę.Co za popierdolony idiota.Nie jestem żadną rzeczą.Nie będę tańczyć jak zagra.O nie, to on ma MI się przyporządkować.                                        
  -O czym myślisz?-zapytała siostra puszczając mnie.
-Jestem idiotką.-powiedziałam i westchnęłam. Axaria zmarszczyła brwi.Prychnęłam.i wyszłam ze szpitala.




        ♦•♦•♦•♦•♦
Seancy POV

-Dziękuję bardzo.-powiedziałam, uśmiechając się do przystojnego młodego kelnera, który przyniósł moje zamówienie.Siedziałam w Starbucks'ie, ponieważ nie miałam nic do roboty.Rodzice w pracy, brat też i żadnej znajomości, oprócz z Sienen.Jestem skazana na siebie.
Siedziałam, mieszając swój napój.Nagle drzwi do kawiarni się otworzyły, przeniosłam tam wzrok i spotkałam się z spojrzeniem Sashiy, która była obejmowana, przez tego... Luka?Patrzyła na mnie z wywyższością, co za suka.Jak Sienen mogła się z nią przyjaźnić, przecież to puste, zadufane w sobie dziecko.Mam wielką chęć zetrzeć ten zadziorny uśmieszek z jej  twarzy.
Usiedli w zakątku kawiarni, daleko ode mnie.Bardzo się ciesze, że przynajmniej nie będę, musiała  słuchać  jej piszczącego głosiku.Z jednej strony chciałam wyjść, ale z drugiej... nie wiem po prostu coś podpowiadało mi, żebym została.
Siedziałam już 45 minut w Strabucks'ie od ich przyjścia, udawając, że pije swój napój, chociaż już go wypiłam 35 minut temu.Od czasu, do czasu zerkałam na nich i prawie zawsze przyłapywała mnie Sashia.Postanowiłam, że zostanę, jeszcze pięć minut, a potem idę.
Rozsiadłam się bardziej na krzesełku, poprawiając torebkę i patrzyłam się na nich, nie odwracając wzroku, choć miałam ochotę.Obydwoje wiercili mi dziurę na twarzy.Miałam wielką chęć popatrzeć, gdzie indziej.Przypomniały mi się czasy gimnazjum, kiedy wszyscy patrzyli na każdą część mojego,grubego ciała, tym przeszywającym, rozbawionym wzrokiem.Przez te wspomnienia zakręciła mi się łezka w oku, ale nie mogłam, dać jej wypuścić.Muszę być silna... jak Sienen.Nie dam się.
Patrzyliśmy sobie wzajemnie, dotąd dopóki, dopóty nie zadzwonił Luka telefon.Wstał i poszedł w ustronne miejsce, rozmawiając.Patrzyłam to na nią, to na niego.
Partner Sashiy po skończonej rozmowie, szybko podbiegł do niej,  coś powiedział i  wybiegł na ulicę.Odrazu szybkim krokiem podeszła do mnie, opierając ręce na stole, przy którym siedziałam.
-Co ty robisz hhm?
-Chyba widzisz.-prychnęłam, wstając.
-Dlaczego akurat tu, co?Śledzisz mnie?
-Ja ciebie?Po cholerę!?I jakbyś nie zauważyła, byłam tu pierwsza.-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Sienen?Czy to nie argument, by mnie śledzić?-skrzyżowała ręce w piersiach.
-Odczep się od Sienen okej?W ogóle co ty jej mówisz?Egoistka?Ona nie jest zadufaną w sobie głupią laską, jak ty.
-Tak, tylko co?Udaje taką straszną, biedną, ale zarazem groźną dziewczynkę, pogubioną w tym okropnym świecie.-niektóre jej słowa  ociekały sarkazmem.
-Spójrz na siebie, potem na innych.-powiedziałam, poprawiając  torebkę na ramieniu i wychodząc z Starbucks'a.
                                                                         ♦•♦•♦•♦•♦
Sienen POV

Mam dość wszystkiego.Nie chcę nikogo zabijać, i ranić.Chciałabym być dobra, ale nie mogę, nie  umiem.Świat jest straszny, kłamliwy i niesprawiedliwy. Jestem beznadziejna, nic nie umiem, nikomu nic nie ofiaruje, a inni dużo.Naomi, Axaria, Sashia, Seancy, Max....Lepiej by było, gdybym odeszła z tego świata.Mniej problemów, mieli by wszyscy nareszcie ode mnie spokój.
-Sienen?Co się stało?-powiedziała Chrissy, siadając obok mnie na ławce w parku.To miejsce stało się moim drugim domem.Nawet nie wiem, kiedy poleciały mi łzy.
-Jest okej.-powiedziałam, ścierając policzki z łez.
-No oczywiście.Jest wspaniale, i dlatego płaczesz i wyglądasz, jak siedem nieszczęść.-powiedziała, gestykulując.
-Naprawdę jest ok.Po prostu człowiek, musi  trochę, popłakać.-uśmiechnęłam się smutno.
-Chodzi o Zayna?-zapytała.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.Nie o niego.Chodzi o mnie.To ja jestem wszystkiemu winna... zawsze.
-Tak jakby.-powiedziałam, przed przemyśleniem tych słów. Po co ja to powiedziałam!?
-Oo, nie martw się, kiedyś on mnie też zranił.-powiedziała, nie pomagając.-Ale dam ci radę: Pokręć tyłkiem, zdobędziesz wszystko.-uśmiechnęła się.
-NIE jestem  dziwką.
-Czy ja coś takiego powiedziałam?Nie.Możesz pokazać trochę ciałka, zamiast ciągle siedzieć w tych długich spodniach i bluzkach, pomalować się i nie być taka markotna.
-Czyli jestem nudna?
-Tego nie powiedziałam.

_________________________________________________________________________________
Wiem! Wiem!
Była dłuższa przerwa, za którą przepraszam i jeszcze nie dość, to rozdział krótki.
ALE OBIECUJE!
W następny weekend, dodam rozdział dłuuugi i z akcją.
So... DON'T WORRY! :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic