3 lutego 2015

Rozdział 11

Zayn POV

-Stary, gdzie ty byłeś?-zapytał Arthur, kiedy wszedłem do naszego wspólnego domu.
-Gdzieś.-wymamrotałem, wieszając kurtkę.Mój kumpel był oparty o futrynę drzwi.
-Jak  byłeś w klubie beze MNIE, to ci urwę chuja.
-Nie urwiesz, ponieważ nie byłem w klubie.-powiedziałem i poszedłem do kuchni, by sobie coś przekąsić.
-To gdzie byłeś?
-U Sienen.-powiedziałem z bekonem w buzi.
-U Sienen?Po co?-zdziwił się i usiadł na przeciwko mnie, przy stole.Początkowo poszedłem do niej tylko by ją przelecieć, ale kiedy ją tylko zobaczyłem, coś mi nie pozwoliło, jej ta niewinność, a silność zarazem, coś niesamowitego, byłaby idealna do gangu.
-Przelecieć.-mruknąłem
-Co!?Kurwa Zayn, musisz każdą dziewczynę, którą zobaczysz posunąć?-powiedział z litowaniem.
-O co ci chodzi?-powiedziałem, otwierając lodówkę i patrząc jej zawartość.
-No bo myślałem, że z Sienen będzie inaczej...
-Chrissy?
-Nie ona to dziwka.Chodziło mi oto...  ee.. pogubiłem się.
-Jesteś taki głupi.-pokręciłam głową z dezaprobatą.Z kim ja mieszkam!?
-Dobra, jeszcze raz. Sienen jest...
-Już się kurwa nie tłumacz, imbecylu.-przerwałem mu.-Czasami się zastanawiam, jakim cudem znalazłeś się w gangu.
-Potrzebowaliście kogoś kto by zakrywał ślady.-powiedział i wyszczerzył się do mnie głupio.Idiota
Dałem sobie spokój i poszedłem na górę do mojej sypialni.

                                                                           ♦•♦•♦•♦•♦
Sienen POV

Cholera, Cholera, CHOLERA!Po co?Pytam się! Po co jej to powiedziałam?To wszystko?Jestem na siebie zła, nie przepraszam, jestem wściekła!Znam ją jeden dzień.Jeden pieprzony dzień.Nic o niej nie wiem a, ona o mnie wszystko!To było pod wpływem emocji!Pamiętaj Sienen: nigdy nie rób nic pod wpływem emocji.
-Co ci?-zapytał Max, wchodząc do kuchni, gdzie się znajdowałam.
-Może tak milej?-prychnęłam.Max na moje pytanie, spojrzał na mnie wymownie, mówiąc;
-Och, najmocniej przepraszam.To cóż się panience stało?
-Gówno.-powiedziałam, popijając kakao, uwielbiam pić ten napój.Szczególnie w takim miejscu jak Londyn, deszczowym i zimnym.
-Sienen, załamujesz mnie.-odparł i westchnął.
-Wiem, ja siebie też.-Max na moją wypowiedź zmarszczył brwi, ale nie dopytywał się dalej.Zajął się jedzeniem, kanapek, które mu zrobiłam.

Po zjedzeniu śniadania, postanowiłam, pójść do Shashiy.Jest weekend.Nie mogę  tej sprawy tak się zostawić. Ona nadal jest dla mnie ważna.Tylko ona chciała, mnie poznać, bliżej.Jestem jej za to wdzięczna.
Szłam po chodniku, małej ulicy, oglądając wystawy sklepów i wnętrza restauracji i kawiarń.Gdy przechodziłam obok Starbucks'a zauważyłam Seancy, siedzącą przy szybie popijając jakiś napój.Ona też mnie zauważyła.Szybko poderwała się z krzesła wylewając swój brązowy napój na siebie, podłogę i stolik.Z denerwowana rzuciła kubek na podłogę, wychodząc. Uśmiechnęłam się pod nosem.Tym ma u mnie plusa.
-Hej.-powiedziała zdyszana,choć nie wiem czym.Chyba ma słabą formę.
-Hej, słuchaj zapomnij o tym, co ci wczoraj powiedziałam ok?
-Co?Nie.-złapała mnie za ramię, kiedy chciałam odejść.-Gdzie idziesz?
-Do Shashiy.-odpowiedziałam, idąc, w stronę domu mojej przyjaciółki.Zauważyłam, że Seancy szła za mną, więc się odwróciłam i spytałam;
-Co chcesz?
-Idę z tobą.-odparła
-Po jakiego chuja?-na moje pytanie zmrużyła oczy.
-Bo mi się nudzi i przyda się tobie pomoc fizyczna, psychiczna lub duchowa, jak wolisz.-Uśmiechnęła się, jakby wymyśliła najśmieszniejszy żart na świecie.
-Okej.-westchnęłam.Wiedziałam, że nie da mi spokoju.Absolutnie nie wiem, dlaczego.Może przez ten uśmiech?

-Ej, to nie Shashia?-zapytała Seancy, wskazując na dziewczynę, która szła za rękę z chłopakiem.To była ona.Pokiwałam głową, na pytanie mojej towarzyszki.Patrzyłam na tą dwójkę ciągle.Kogoś mi przypominał ten chłopak, ale nie mogłam, sobie przypomnieć.Nagle zapaliła mi się lampeczka.Przecież to Luke!Ten co był w klubie ze mną, Malikiem, Chrissy, Arthurem, Pustakiem i Dylanem.Co on do cholery robi z Sashią!?
-Idziemy stąd.-postanowiłam
-Ale...-Seancy zaczęła swój monolog, ale jej przerwałam.
-Nie wyraźnie powiedziałam?IDZIEMY STĄD.
-No..-spojrzała na Luka i moją przyjaciółkę oddalających się-..ok.Ale..-spojrzałam na nią-mogę iśc do ciebie?Proszeee.-złożyła dłonie, jak do modlitwy.
-Okey.-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę domu Maxa.
-Ty wiesz, kim był ten chłopak, z którym była Shashia?-zapytała podczas drogi.
-Powiedzmy.
-Czyli?
-Byłam na imprezie z Malikiem i on tam był, zdaje mi się, że jest z Zaynem w gangu.Ma na imię Luke.
-Och-wymsknęło się jej.
-Dlaczego się cięłaś?

-Z samotności, podobnie do ciebie.-spojrzała na mnie, po czym skierowała swój wzrok przed siebie.-W latach gimnazjum, byłam.. otyła.Śmiano się ze mnie, jaka to ja beczka jestem.Nikt nie chciał ze mną przyjaźnić, nie chciał poznać bliżej.-po jej policzku popłynęła  samotna łza.
-Teraz, jesteś piękna.
-Może nie piękna, ale znośna.-uśmiechnęła się smutno.Nie umiałam odpowiedzieć, więc pozostawiłam to bez komentarza.One też cierpiała, może jeszcze bardziej.Nie miała łatwo, tak samo ja, ale zmieniła się, to widać, jest silniejsza, tak samo jak ja.Zasługuje na przyjaźń, którą jej dam.

                                                                        ♦•♦•♦•♦•♦

-Ja muszę, już wracać Sienen.Cześć.-powiedziała Seance, kończąc rozmowę telefoniczną, prawdopodobnie z swoim rodzicem.
-Pa.-odpowiedziałam, po czym poszłam w stronę mojego tymczasowego ''domu'' a, Sence w kierunku swojego.Dom Maxa znajdował się nie daleko, od mojego mojego położenia.Więc zaczęłam biec truchtem by się rozgrzać i szybciej być w domu, ponieważ było cholernie zimno.
Z Seancy spędziłam świetne  trzy godziny.Byłyśmy na zakupach a nawet w Starbucks'ie, wciąż nie wiem, jak mnie namówiła.
Dotarłam do domu, głęboko oddychałam, mam słabą kondycję, tak samo Seance.Drzwi były otwarte, a byłam święcie przekonana, że zamykałam.Może Max wrócił wcześniej?Tak,na pewno.
Weszłam do kuchni by czegoś się napić.Strasznie mnie suszyło, jakbym była na kacu, choć nie jestem.Wyjęłam sok pomarańczowy z lodówki i nalałam sobie do szklanki.Z naczyniem poszłam na górę do mojego pokoju, popijając.Weszłam do mojego pomieszczenia, przez to, co tam zobaczyłam,
szklanka wyślizgnęła mi się z ręki.Upadła z dźwiękiem na podłogę, rozbijając się.
Na parapecie siedział uśmiechnięty Zayn, z papierosem w ręku.
-Co ty tu robisz?-zapytałam z szokiem na twarzy.
-Ciebie też miło widzieć.-mruknął, wkładając truciznę do ust.Podeszłam do niego, wyjmując papierosa z pomiędzy jego warg.

-Palenie jest nie zdrowe.-mruknęłam i zgasiłam , przygniatając peta na parapecie i rzuciłam do kosza.Popiół się później się sprzątnie.
-No i?
-Tutaj się nie pali.
-Dlaczego?-zeskoczył parapetu, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
-Nienawidzę dymu papierosowego.-powiedziałam, przybliżając się do niego.Malik pochylił się do pocałunku, a ja stanęłam na palcach, ponieważ on  jest wysoki, ma z metr osiemdziesiąt pięć, a ja marne metr sześćdziesiąt cztery.Nasze usta już miały się zetknąć, kiedy Malik gwałtownie przeniósł dłonie moją talię, łaskotając.Odrazu zaczęłam się śmiać, bo mam koszmarnie wielkie łaskotki.
Zayn nas przeniósł na łóżko, kontynuując swoją czynność.Nie mogłam się wyrwać, ponieważ byłam przygnieciona ciałem Malika.
-Ma.. llik.. prze..prze.. stań!-powiedziałam, między napadami śmiechu.Nie powiem, że nie ale podobało mi się to.Zayn mnie łaskotał.Dotykał mojego ciała.Na tą myśl, w moim brzuchu pojawiły się tak zwane ''motylki''.Co?
-Nie przestanę.-powiedział uśmiechając się.
-Pro... pro.. szę!Zrobię.... wszys...tko!-powiedział nie wytrzymując.
-Tak?
-T-tak.-Malik przestał mi dokuczać i powiedział:
-Pójdź ze mną na prawdziwą randkę.-takiego czegoś się nie spodziewałam.Sam by zaszokowany swoimi słowami, bo jego oczy zrobiły się jak pięciozłotówki.
-Znaczy nie.-zaczął-Nie wiem co mnie napadło, sorry.-wstał, kierując się do drzwi.
-E ee... nie ma tak.-złapałam go za rękę-Zgadzam się, pójdźmy na randkę.
-Nie słyszałaś!?-podniósł ton, momentalnie się zmienił, aż wzdrygnęłam.-Nie!Nie po co to powiedziałem.Ja nie bawię się w takie coś.Jeśli chcesz, możemy się wyruchać tylko na to możesz liczyć!-co za bipolarny dupek.Ale chyba oto chodzi w gangu?Moja twarz pokazywała zdziwienie i strach, chociaż w środku tak nie było, to tylko popieprzona gra.
-Wyjdź!-wskazałam na drzwi a, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Naprawdę?Nie wiedziałem myślałem, że na suficie.-powiedział sarkastycznie, śmiejąc się.Co za dziad jebany.
-Wypierdalaj z tego domu, idioto!!-krzyknęłam a, łzy wypuściłam z oczu.Poleciały po policzkach, by potem spaść na pierzynę.Siedziałam na łóżku.Zayn wyszedł.Mam nadzieje, że tymi łzami wzbudzę jego sumienie.
Obtarłam łzy i wyjęłam z kieszeni rozładowany telefon.Podłączyłam go do ładowania, przy łóżku.
Gdy tylko mi się włączył, zobaczyłam 17 nieodebranych wiadomości i AŻ 49 nieodebranych połączeń od Axarii.Chryste Panie co się dzieje?Zadzwoniłam do siostry.Już po dwóch sygnałach odebrała.
-Sienen?-jej głos był przestraszony i słaby, jakby dopiero co płakała.
-Tak?Co się dzieje?-zapytałam ciekawa, ale też przerażona.
-Jestem w szpitalu.Naomi ona...-słyszałam jak wzięła głośny wdech
-Co do jasnej kurwa cholery!?-nie wytrzymałam napięcia.
-Została postrzelona.-moje serce się zatrzymało.Moja Naomi w szpitalu, postrzelona, pod kroplówką lub chuj wie czym jeszcze.
-Podaj adres szpitala.
_________________________________________________________________________________
Przychodzę z rodziałem!!
Być może są jakieś błędy.Sprawdzę jutro.
Powstała zakładka Prolog II/ Fabuła, jak macie czas zaglądnijcie tam :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic