22 lutego 2015

Rozdział 13

Rozdział nie sprawdzony.
Życie jest nie sprawiedliwe.Nie.To my jesteśmy niesprawiedliwi.Jesteśmy kłamliwymi, dwulicowymi istotami, które myślą tylko o sobie.Nigdy nie będziemy idealni , każdy ma wady.Niektórzy mają ich za dużo, na przykład ja.Dlaczego mam nadmiar wad?Dlaczego jestem sama?
Na początku swojego długiego życia, było wspaniale.Kochająca się rodzina, multum koleżanek i kolegów.A teraz?Jestem samotna.Niby mam siostry, ale to nie to samo.Chciałam bym prawdziwie się zakochać z wzajemnością.Nie chce być ciągle sama.Chce kochać i ktoś by kochał mnie.Ale to niemożliwe.Dlaczego Bóg mnie tak ukarał?
Westchnęłam i podniosłam się z łóżka, idąc do kuchni, aby się napić.Nie poszłam do szkoły.Z siostrami mamy tyle kasy, by wystarczyło do końca naszych dni.Nalewając sobie wodę do szklanki, usłyszałam dzwonek do drzwi.Odstawiłam naczynie i wolnym krokiem, poszłam do drzwi.Otworzyłam je i zobaczyłam Zayn.A on tu po co?
-Czego?-powiedziałam z jadem w głosie.
-Sorry.-mruknął.Prychnęłam.
-Pieprzenie, jakich dużo.
-kurwa, to nie moja winna, że wpychasz się do mojego życia.-oparł się o futrynę drzwi.
-Tak zwal winne na mnie, najłatwiej.-skrzyżowałam ręce na piersi, uwydatniając je.Malik spojrzał się w tamta stronę.
-Okej to ja jestem winny?
-Mordercy zawsze są.-po wypowiedzeniu tych słów, Malik przygniótł mnie do ściany tak , że miedzy nami nie było żadnej przestrzeni,  nasze oddechy się mieszają,a twarze dzieli niewiele centrymetrów.
Nie zwracajcie uwagi na napis.
-Nigdy nie wąż się, więcej tak do mnie mówić.-warknął groźnie, choć nie, aż tak by się go przestraszyć.
-Bo co? Zabijesz mnie?
-Przegiełaś.-powiedział szybko, po czym mnie uderzył w brzuch.Walnięcie było bardzo mocne, przez co bolesne. Zgiełam się w pół, trzymając się za brzuch oraz opadając na podłogę.Z moich oczu poleciały sztuczne łzy.
-Je-jesteś chu-chujem.-powiedziałam cicho.Zayn stał sparaliżowany z szeroko otwartymi oczami. Jakby zdziwiony i przestraszony w swoim wyczynem.
-Sienen-szepnął-ja... -kucnął-ja przepraszam.-o dopiero sobie teraz przypomniał o wychowaniu.Co za bipolarny idiota.
-Idź stąd.-powiedziałam, wylewając na swoje policzki więcej łez.
-Nie, Sienen nie wiem co, ze  mną się stało.
-I tobie  mam uwierzyć!?Prawie zabiłeś tą kobietę, gdyby nie ja!- wybuchnęłam.
-Ma na imię Raven i wieczorem będzie miała okazję ci za to podziękować.-zmarszczyłam brwi.Malik westchnął.-Zabieram cię dzisiaj do klubu.

Dwie godziny później szlam do Shashiy, aby z nią porozmawiać.Miałam do wyjścia z Zaynem jeszcze szęść godzin, więc nie widziałam żadnych przeszkód.
Zapukałam do drzwi, nikt nie otworzył, ponowiłam czynności, ale znowu bez żadnej odpowiedzi.Drzwi były otwarte, więc weszłam.Było cicho, lecz z góry słychać było jakieś przytłumione odgłosy.Poszłam w kierunku odłosów.Gdy byłam coraz bliżej źródła odgłosów , dźwięki, które szłyszałam, przemieniły się w... jęki?Wydobywały się z sypialni rodziców Sashiy.Ta mądrzejsza strona mojego umysłu podpowiadała , żebym się stąd wyniosła, ale moja ciekawość nie zna granic.Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Shashię i Luka, uprawiających stosunek. On na górze, a ona no dole, byli odwróceni do mnie tyłem, więc nie zauważyli mnie.Szybkimi ruchami wydostałam się z pomieszczenia, w którym przed chwilą byłam.
Jak to możliwe!?Shashia i seks!?Przecież ona była nie tykalna.Co ten Luke kombinuje ?A może on wie o mojej misji?Nie nie możliwe, niby skąd?Shashia.Cholera.Dobra, najwyżej ja umrę, przynajmniej skączą mi tą katorge.

Gdzie są te buty!Cholera u Axarii i Naomi.Muszę się nacieszyć czarnymi szpilkami, zamiast różowymi neonówkami.Przygotowałam się do wyjścia. Byłam ubrana w białą obcisłą sukienkę z rozcięciami po bokach, czarne buty i neonowe dodatki, w tym torebka też.Za 10 minut powinien Malik już być, więc poinformowałam Maxa, który był w swoim pokoju , że wychodzę i skierowałam do przed pokoju by założyć kurtkę.Ku mojemu zdziwieniu Malik, stał w drzwiach, oparty o futrynę.Wyglądał pociągająco. Był ubrany w czarną skórzaną kurtkę,  biały podkoszulek i czarne rurki.Włosy jak zwykle miał zaczesane do tyłu.
-Hej.-powiedział.To do niego podobne i jeszcze , że wyszedł z samochodu.Może tym sposobem, chce wynagrodzić, za to uderzenie?
-Cześć.-powiedziałam, zakładając kurtkę.
Cała drogę spędziliśmy w ciszy. Do klubu dotarliśmy trzydzieści minut później.Budynek był cały w neonowych światłach i ekskluzywny.Gdy wydostaliśmy się z pojazdu, Zayn objął mnie w pasie, prowadząc do wejścia, oczywiście bez kolejki.
-Jestem jego właścicielem.-szepnął mi na ucho, kiedy podziwiałam wnętrze.Szczęka mi opadła.
Dosiedliśmy się do Arthura, Chrissy i jakiegoś chłopaka, którego jeszcze nie znałam.Siedziałam koło Malika i Chrissy.Dziewczyna ciągle patrzyła się na mnie i uśmiechała znacząco.
-Siema, jestem Xavier.-przedstawił się nieznajomy chłopak.
-Sienen.
-Zatańczysz ?-pokiwałam głową i  z nowo poznanym mężczyzną, pokierowałam się na parkiet.
Tańczyliśmy blisko siebie, ale nie tak inne pary, które się ocierały.Po trzech piosenkach wróciliśmy do stolika, gdzie tańczyła jakaś laska w skąpym stroju.Chłopaki ją pewnie zamówili.Usiadłam na swoje miejsce i przyjrzałam się striptizerce, to była to kobieta , którą uratowałam przed Malikiem.Jej wyraz twarzy był obojętny, ale oczy były smutne.Robi to z przymusu,  nie chce tu być.Zayn był wpatrzony w nią jak w obrazek, Arthur też, tylko Xavier nie.Jego wzrok był skierowany na parkiet .Co on gej?
Wzięłam kieliszek z pomarañczowym płynem Chrissy i popiłam.A propo podejrzewam, że dziewczyna teraz się rucha z jakimś fagasem.Nagle w mojej głowie pojawił się obraz, Sashiy z Lukiem.
Striptizerka skończyła swój taniec i poszła w nieznane mi miejsce.Zatrzymałam ją, łapiąc za rękę.
-Tak?-zapytała. Była piękna.
-Pamiętasz mnie?-patrzyła na każdą część mojej twarzy, po czym powiedziała:
-Boże, to ty.-w jej oczach stanęły łzy-ja... ja ci tak dziękuję.Gdyby nie ty...
-Przestań.-Czy ty  tu jesteś z własnej woli?-dziewczyna spuściła głowę i pokręciła głową.
-Znaczy tak jakby.Po prostu... Czasami nie ma się wyboru.
-Sienen.-podałam jej rękę.
-Raven.-ucisneła moją dłoń.
-Wydostane cię stąd.Obiecuje.
-Jak?-zaśmiała się smutno.
-Coś wymyślę.-uśmiechnełam.
-Dałaś mi nadzieje.–w jej oczach zobaczyłam wesołe iskierki.
-Wiem, ja sobie też.-powiedziałam i wróciłam do Malik i reszty.

Narracja 3 os.

-Zayn, możesz mnie zawieść?-zapytała Sienen, wiedząc, że on nic nie pił i będzie mógł prowadzić.
Spojrzał na nią swoimi kawowymi oczami i przytaknął, wstając.Dziewczyna zawtórowała mu.Pożegnali się i poszli do samochodu.
-Mój dom jest w tamtą stronę.-powiedziała, wskazując przestrzeń za sobą.
-Jedziemy do mnie.-powiedział.W Sienen głowie znowu pojawił się obraz Sashiy, uprawiającej seks z Lukiem.Po jej ciele przeszły nie przyjemne dreszcze.Odpowiedziała cichym ''ok''.
Kiedy dotarli, Zayn dał jej swoją koszulkę do spania.Poszła się przebrać do łazienki.Miała spać w sypialni Zayna, a on w pokoju Arthura, który był aktualnie u jakieś panienki.Nie chciała sama spać.
Chciała spać z Malikiem, który by ją przytulił, przynajmniej miała taką nadzieję.Lubiła to uczucie, kiedy jest ktoś tak blisko niej.Po wyjściu z łazienki, poszła do kuchni, aby coś przekąsić.Tam zastała
Zayna, który był w tylko w spodniach.Grzechem by było nie spojrzeć na jego urzeźbioną klatę.Usiadła na przeciwko niego, zabierając jedną z trzech kanapek, które były na talerzu.
Gdy  Sienen przyszła, Malik nie czuł się komfortowo, jak wcześniej.Wyglądała bardzo seksownie w jego bluzce, która sięgała jej do 3/4 ud.
-Zayn?-zapytała, wstając.
-Co?-powiedział z zawartością w buzi.
-Mogę... mogę spać z tobą?-Malik zdziwiony tym pytaniem, przełknął to co miał w buzi i popatrzył na Sienen.Wyglądała tak niewinnie.
-Tak.
Po zjedzeniu późnej kolacji, poszli się położyć.Przytulili się na łyżeczki i w takiej pozie zasnęli.
Ktoś mógłby pomyśleć, że są razem już od długich lat i się bardzo kochają.Ale nie, prawda jest inna,
on chce ją tylko zaliczyć, a ona go zabić.
_________________________________________________________________________________
HELLO!
Może rozdział nie jest taki, jakiego się spodziewaliście, ale po prostu nie miałam weny i ten rozdział jest pisany na przymus.Dlatego jest taki beznadziejny.Ale obiecałam tak?
Zmieniłam wygląd bloga.Podoba się?
Wiem, że dosyć często zmieniam szablon, ale przecież kobieta zmienną jest.
Dziękuje za 2 tys. wyświetleń fenks wery macz:*.
Komentarz=motywacja, szacunek dla autora

15 lutego 2015

Rozdział 12


Pół godziny wcześniej, Malik był u mnie i krzyczał , teraz zapierdzielam do szpitala, gdzie leży moja siostra.Biedna Naomi.Ona tak boi się szpitali, no bo kto lubi?Nie wiem, gdzie postrzelona, kto to zrobił i gdzie to miało miejsce.Martwię się o nią.To moja starsza siostrzyczka, może nie pokazywałam tego, ale ja ją kocham, tak samo Axarię.
Jestem złą siostrą, wiem to.Nie poświęcam im uwagi, mam wszystko i wszystkich w dupie.Sashia ma rację, jestem egoistką.Ale to przecież przez rodziców, to oni zostawili mnie, kiedy byli mi potrzebni.Tak, zwal na rodziców.Egoistka.Mój mądry głosik w głowie ma rację.Muszę się zmienić, nie mogę być egoistką.
-Przepraszam, czy pomóc w czymś?-zapytała pielęgniarka przy recepcji, kiedy weszłam do szpitala.
-Tak, szukam Naomi Reyons.-powiedziałam spokojnie, chociaż w środku byłam cała nabuzowana.
-Rodzina?-potknęłam głową.Uśmiechnęła się promiennie.-Widać.Sala 379 windą numer 4 na piętro 5.
Poszłam, według jej wskazówek.
W głębi serce bałam się, zobaczyć Naomi. Jak bez uśmiechu i tej radosnej iskry w oczach, którą prawie zawsze miała, leży na niewygodnym łóżku, podłączona być może do kroplówki czy jakiś kabelków.Doszłam do sali, w której się znajdowała, ale jej tam nie  było.Dziwne.Może pielegnarka się pomyliła?Nie wiedząc, co ze sobą  zrobić usiadłam przed salą.Może wróci.
Po pięciu minutach, zobaczyłam Naomi na wózku inwalidzkim, który pchała Axaria.Zapadnięte oczy, blada twarz z piżamą szpitalną nie prezentowały się zbyt dobrze.Tak jej współczułam.
Szybkim krokiem podeszłam do sióstr.Gdy mnie Naomi zobaczyła, uśmiechnęła się smutno.
-Macie w tej w chwili wyjaśnić , co się stało.-Axa spojrzała na mnie wymownie mówiąc:
-Później Tobie wszystko wyjaśnimy, teraz nacieszmy się sobą.
Jak moja starsza siostra powiedziała, tak zrobiłyśmy.
Chciałam Naomi dać jak najwięcej śmiechu, żeby się uśmiechała.Widziałam jak, prawie każdy ruch sprawiał jej ból.Miała opatrunek na udzie i na prawym ramieniu.Po godzinie Naomi musiała iść, by zmienić opatrunek.Nareszcie mogłam, porozmawiać z Axą.
-Czy dowiem się w końcu?-powiedziałam, rozsiadając się na szpitalnym krzesełku.
-Postrzeloną ją.-popatrzyłam na nią i zmrużyłam oczy.
-Tyle to wiem.
-No kurwa, Malik i reszta weszli na nasze terytorium, no i zaczęło się.
-Kto jej to zrobił?
-Malik-mruknęła, patrząc w podłogę.Gdy tylko usłyszałam, we mnie się zagotowało.Zayn!?Ten, który tylko może się mnie zaliczyć!?Z emocji poderwałam się w górę, gotowa iść... do Malika?Axaria gwałtownie mnie do mnie podeszła, przytrzymując mnie.Miałam okropną chęć, wygarnąć mu co o nim myślę.Co za popierdolony idiota.Nie jestem żadną rzeczą.Nie będę tańczyć jak zagra.O nie, to on ma MI się przyporządkować.                                        
  -O czym myślisz?-zapytała siostra puszczając mnie.
-Jestem idiotką.-powiedziałam i westchnęłam. Axaria zmarszczyła brwi.Prychnęłam.i wyszłam ze szpitala.




        ♦•♦•♦•♦•♦
Seancy POV

-Dziękuję bardzo.-powiedziałam, uśmiechając się do przystojnego młodego kelnera, który przyniósł moje zamówienie.Siedziałam w Starbucks'ie, ponieważ nie miałam nic do roboty.Rodzice w pracy, brat też i żadnej znajomości, oprócz z Sienen.Jestem skazana na siebie.
Siedziałam, mieszając swój napój.Nagle drzwi do kawiarni się otworzyły, przeniosłam tam wzrok i spotkałam się z spojrzeniem Sashiy, która była obejmowana, przez tego... Luka?Patrzyła na mnie z wywyższością, co za suka.Jak Sienen mogła się z nią przyjaźnić, przecież to puste, zadufane w sobie dziecko.Mam wielką chęć zetrzeć ten zadziorny uśmieszek z jej  twarzy.
Usiedli w zakątku kawiarni, daleko ode mnie.Bardzo się ciesze, że przynajmniej nie będę, musiała  słuchać  jej piszczącego głosiku.Z jednej strony chciałam wyjść, ale z drugiej... nie wiem po prostu coś podpowiadało mi, żebym została.
Siedziałam już 45 minut w Strabucks'ie od ich przyjścia, udawając, że pije swój napój, chociaż już go wypiłam 35 minut temu.Od czasu, do czasu zerkałam na nich i prawie zawsze przyłapywała mnie Sashia.Postanowiłam, że zostanę, jeszcze pięć minut, a potem idę.
Rozsiadłam się bardziej na krzesełku, poprawiając torebkę i patrzyłam się na nich, nie odwracając wzroku, choć miałam ochotę.Obydwoje wiercili mi dziurę na twarzy.Miałam wielką chęć popatrzeć, gdzie indziej.Przypomniały mi się czasy gimnazjum, kiedy wszyscy patrzyli na każdą część mojego,grubego ciała, tym przeszywającym, rozbawionym wzrokiem.Przez te wspomnienia zakręciła mi się łezka w oku, ale nie mogłam, dać jej wypuścić.Muszę być silna... jak Sienen.Nie dam się.
Patrzyliśmy sobie wzajemnie, dotąd dopóki, dopóty nie zadzwonił Luka telefon.Wstał i poszedł w ustronne miejsce, rozmawiając.Patrzyłam to na nią, to na niego.
Partner Sashiy po skończonej rozmowie, szybko podbiegł do niej,  coś powiedział i  wybiegł na ulicę.Odrazu szybkim krokiem podeszła do mnie, opierając ręce na stole, przy którym siedziałam.
-Co ty robisz hhm?
-Chyba widzisz.-prychnęłam, wstając.
-Dlaczego akurat tu, co?Śledzisz mnie?
-Ja ciebie?Po cholerę!?I jakbyś nie zauważyła, byłam tu pierwsza.-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Sienen?Czy to nie argument, by mnie śledzić?-skrzyżowała ręce w piersiach.
-Odczep się od Sienen okej?W ogóle co ty jej mówisz?Egoistka?Ona nie jest zadufaną w sobie głupią laską, jak ty.
-Tak, tylko co?Udaje taką straszną, biedną, ale zarazem groźną dziewczynkę, pogubioną w tym okropnym świecie.-niektóre jej słowa  ociekały sarkazmem.
-Spójrz na siebie, potem na innych.-powiedziałam, poprawiając  torebkę na ramieniu i wychodząc z Starbucks'a.
                                                                         ♦•♦•♦•♦•♦
Sienen POV

Mam dość wszystkiego.Nie chcę nikogo zabijać, i ranić.Chciałabym być dobra, ale nie mogę, nie  umiem.Świat jest straszny, kłamliwy i niesprawiedliwy. Jestem beznadziejna, nic nie umiem, nikomu nic nie ofiaruje, a inni dużo.Naomi, Axaria, Sashia, Seancy, Max....Lepiej by było, gdybym odeszła z tego świata.Mniej problemów, mieli by wszyscy nareszcie ode mnie spokój.
-Sienen?Co się stało?-powiedziała Chrissy, siadając obok mnie na ławce w parku.To miejsce stało się moim drugim domem.Nawet nie wiem, kiedy poleciały mi łzy.
-Jest okej.-powiedziałam, ścierając policzki z łez.
-No oczywiście.Jest wspaniale, i dlatego płaczesz i wyglądasz, jak siedem nieszczęść.-powiedziała, gestykulując.
-Naprawdę jest ok.Po prostu człowiek, musi  trochę, popłakać.-uśmiechnęłam się smutno.
-Chodzi o Zayna?-zapytała.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.Nie o niego.Chodzi o mnie.To ja jestem wszystkiemu winna... zawsze.
-Tak jakby.-powiedziałam, przed przemyśleniem tych słów. Po co ja to powiedziałam!?
-Oo, nie martw się, kiedyś on mnie też zranił.-powiedziała, nie pomagając.-Ale dam ci radę: Pokręć tyłkiem, zdobędziesz wszystko.-uśmiechnęła się.
-NIE jestem  dziwką.
-Czy ja coś takiego powiedziałam?Nie.Możesz pokazać trochę ciałka, zamiast ciągle siedzieć w tych długich spodniach i bluzkach, pomalować się i nie być taka markotna.
-Czyli jestem nudna?
-Tego nie powiedziałam.

_________________________________________________________________________________
Wiem! Wiem!
Była dłuższa przerwa, za którą przepraszam i jeszcze nie dość, to rozdział krótki.
ALE OBIECUJE!
W następny weekend, dodam rozdział dłuuugi i z akcją.
So... DON'T WORRY! :**

3 lutego 2015

Rozdział 11

Zayn POV

-Stary, gdzie ty byłeś?-zapytał Arthur, kiedy wszedłem do naszego wspólnego domu.
-Gdzieś.-wymamrotałem, wieszając kurtkę.Mój kumpel był oparty o futrynę drzwi.
-Jak  byłeś w klubie beze MNIE, to ci urwę chuja.
-Nie urwiesz, ponieważ nie byłem w klubie.-powiedziałem i poszedłem do kuchni, by sobie coś przekąsić.
-To gdzie byłeś?
-U Sienen.-powiedziałem z bekonem w buzi.
-U Sienen?Po co?-zdziwił się i usiadł na przeciwko mnie, przy stole.Początkowo poszedłem do niej tylko by ją przelecieć, ale kiedy ją tylko zobaczyłem, coś mi nie pozwoliło, jej ta niewinność, a silność zarazem, coś niesamowitego, byłaby idealna do gangu.
-Przelecieć.-mruknąłem
-Co!?Kurwa Zayn, musisz każdą dziewczynę, którą zobaczysz posunąć?-powiedział z litowaniem.
-O co ci chodzi?-powiedziałem, otwierając lodówkę i patrząc jej zawartość.
-No bo myślałem, że z Sienen będzie inaczej...
-Chrissy?
-Nie ona to dziwka.Chodziło mi oto...  ee.. pogubiłem się.
-Jesteś taki głupi.-pokręciłam głową z dezaprobatą.Z kim ja mieszkam!?
-Dobra, jeszcze raz. Sienen jest...
-Już się kurwa nie tłumacz, imbecylu.-przerwałem mu.-Czasami się zastanawiam, jakim cudem znalazłeś się w gangu.
-Potrzebowaliście kogoś kto by zakrywał ślady.-powiedział i wyszczerzył się do mnie głupio.Idiota
Dałem sobie spokój i poszedłem na górę do mojej sypialni.

                                                                           ♦•♦•♦•♦•♦
Sienen POV

Cholera, Cholera, CHOLERA!Po co?Pytam się! Po co jej to powiedziałam?To wszystko?Jestem na siebie zła, nie przepraszam, jestem wściekła!Znam ją jeden dzień.Jeden pieprzony dzień.Nic o niej nie wiem a, ona o mnie wszystko!To było pod wpływem emocji!Pamiętaj Sienen: nigdy nie rób nic pod wpływem emocji.
-Co ci?-zapytał Max, wchodząc do kuchni, gdzie się znajdowałam.
-Może tak milej?-prychnęłam.Max na moje pytanie, spojrzał na mnie wymownie, mówiąc;
-Och, najmocniej przepraszam.To cóż się panience stało?
-Gówno.-powiedziałam, popijając kakao, uwielbiam pić ten napój.Szczególnie w takim miejscu jak Londyn, deszczowym i zimnym.
-Sienen, załamujesz mnie.-odparł i westchnął.
-Wiem, ja siebie też.-Max na moją wypowiedź zmarszczył brwi, ale nie dopytywał się dalej.Zajął się jedzeniem, kanapek, które mu zrobiłam.

Po zjedzeniu śniadania, postanowiłam, pójść do Shashiy.Jest weekend.Nie mogę  tej sprawy tak się zostawić. Ona nadal jest dla mnie ważna.Tylko ona chciała, mnie poznać, bliżej.Jestem jej za to wdzięczna.
Szłam po chodniku, małej ulicy, oglądając wystawy sklepów i wnętrza restauracji i kawiarń.Gdy przechodziłam obok Starbucks'a zauważyłam Seancy, siedzącą przy szybie popijając jakiś napój.Ona też mnie zauważyła.Szybko poderwała się z krzesła wylewając swój brązowy napój na siebie, podłogę i stolik.Z denerwowana rzuciła kubek na podłogę, wychodząc. Uśmiechnęłam się pod nosem.Tym ma u mnie plusa.
-Hej.-powiedziała zdyszana,choć nie wiem czym.Chyba ma słabą formę.
-Hej, słuchaj zapomnij o tym, co ci wczoraj powiedziałam ok?
-Co?Nie.-złapała mnie za ramię, kiedy chciałam odejść.-Gdzie idziesz?
-Do Shashiy.-odpowiedziałam, idąc, w stronę domu mojej przyjaciółki.Zauważyłam, że Seancy szła za mną, więc się odwróciłam i spytałam;
-Co chcesz?
-Idę z tobą.-odparła
-Po jakiego chuja?-na moje pytanie zmrużyła oczy.
-Bo mi się nudzi i przyda się tobie pomoc fizyczna, psychiczna lub duchowa, jak wolisz.-Uśmiechnęła się, jakby wymyśliła najśmieszniejszy żart na świecie.
-Okej.-westchnęłam.Wiedziałam, że nie da mi spokoju.Absolutnie nie wiem, dlaczego.Może przez ten uśmiech?

-Ej, to nie Shashia?-zapytała Seancy, wskazując na dziewczynę, która szła za rękę z chłopakiem.To była ona.Pokiwałam głową, na pytanie mojej towarzyszki.Patrzyłam na tą dwójkę ciągle.Kogoś mi przypominał ten chłopak, ale nie mogłam, sobie przypomnieć.Nagle zapaliła mi się lampeczka.Przecież to Luke!Ten co był w klubie ze mną, Malikiem, Chrissy, Arthurem, Pustakiem i Dylanem.Co on do cholery robi z Sashią!?
-Idziemy stąd.-postanowiłam
-Ale...-Seancy zaczęła swój monolog, ale jej przerwałam.
-Nie wyraźnie powiedziałam?IDZIEMY STĄD.
-No..-spojrzała na Luka i moją przyjaciółkę oddalających się-..ok.Ale..-spojrzałam na nią-mogę iśc do ciebie?Proszeee.-złożyła dłonie, jak do modlitwy.
-Okey.-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę domu Maxa.
-Ty wiesz, kim był ten chłopak, z którym była Shashia?-zapytała podczas drogi.
-Powiedzmy.
-Czyli?
-Byłam na imprezie z Malikiem i on tam był, zdaje mi się, że jest z Zaynem w gangu.Ma na imię Luke.
-Och-wymsknęło się jej.
-Dlaczego się cięłaś?

-Z samotności, podobnie do ciebie.-spojrzała na mnie, po czym skierowała swój wzrok przed siebie.-W latach gimnazjum, byłam.. otyła.Śmiano się ze mnie, jaka to ja beczka jestem.Nikt nie chciał ze mną przyjaźnić, nie chciał poznać bliżej.-po jej policzku popłynęła  samotna łza.
-Teraz, jesteś piękna.
-Może nie piękna, ale znośna.-uśmiechnęła się smutno.Nie umiałam odpowiedzieć, więc pozostawiłam to bez komentarza.One też cierpiała, może jeszcze bardziej.Nie miała łatwo, tak samo ja, ale zmieniła się, to widać, jest silniejsza, tak samo jak ja.Zasługuje na przyjaźń, którą jej dam.

                                                                        ♦•♦•♦•♦•♦

-Ja muszę, już wracać Sienen.Cześć.-powiedziała Seance, kończąc rozmowę telefoniczną, prawdopodobnie z swoim rodzicem.
-Pa.-odpowiedziałam, po czym poszłam w stronę mojego tymczasowego ''domu'' a, Sence w kierunku swojego.Dom Maxa znajdował się nie daleko, od mojego mojego położenia.Więc zaczęłam biec truchtem by się rozgrzać i szybciej być w domu, ponieważ było cholernie zimno.
Z Seancy spędziłam świetne  trzy godziny.Byłyśmy na zakupach a nawet w Starbucks'ie, wciąż nie wiem, jak mnie namówiła.
Dotarłam do domu, głęboko oddychałam, mam słabą kondycję, tak samo Seance.Drzwi były otwarte, a byłam święcie przekonana, że zamykałam.Może Max wrócił wcześniej?Tak,na pewno.
Weszłam do kuchni by czegoś się napić.Strasznie mnie suszyło, jakbym była na kacu, choć nie jestem.Wyjęłam sok pomarańczowy z lodówki i nalałam sobie do szklanki.Z naczyniem poszłam na górę do mojego pokoju, popijając.Weszłam do mojego pomieszczenia, przez to, co tam zobaczyłam,
szklanka wyślizgnęła mi się z ręki.Upadła z dźwiękiem na podłogę, rozbijając się.
Na parapecie siedział uśmiechnięty Zayn, z papierosem w ręku.
-Co ty tu robisz?-zapytałam z szokiem na twarzy.
-Ciebie też miło widzieć.-mruknął, wkładając truciznę do ust.Podeszłam do niego, wyjmując papierosa z pomiędzy jego warg.

-Palenie jest nie zdrowe.-mruknęłam i zgasiłam , przygniatając peta na parapecie i rzuciłam do kosza.Popiół się później się sprzątnie.
-No i?
-Tutaj się nie pali.
-Dlaczego?-zeskoczył parapetu, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
-Nienawidzę dymu papierosowego.-powiedziałam, przybliżając się do niego.Malik pochylił się do pocałunku, a ja stanęłam na palcach, ponieważ on  jest wysoki, ma z metr osiemdziesiąt pięć, a ja marne metr sześćdziesiąt cztery.Nasze usta już miały się zetknąć, kiedy Malik gwałtownie przeniósł dłonie moją talię, łaskotając.Odrazu zaczęłam się śmiać, bo mam koszmarnie wielkie łaskotki.
Zayn nas przeniósł na łóżko, kontynuując swoją czynność.Nie mogłam się wyrwać, ponieważ byłam przygnieciona ciałem Malika.
-Ma.. llik.. prze..prze.. stań!-powiedziałam, między napadami śmiechu.Nie powiem, że nie ale podobało mi się to.Zayn mnie łaskotał.Dotykał mojego ciała.Na tą myśl, w moim brzuchu pojawiły się tak zwane ''motylki''.Co?
-Nie przestanę.-powiedział uśmiechając się.
-Pro... pro.. szę!Zrobię.... wszys...tko!-powiedział nie wytrzymując.
-Tak?
-T-tak.-Malik przestał mi dokuczać i powiedział:
-Pójdź ze mną na prawdziwą randkę.-takiego czegoś się nie spodziewałam.Sam by zaszokowany swoimi słowami, bo jego oczy zrobiły się jak pięciozłotówki.
-Znaczy nie.-zaczął-Nie wiem co mnie napadło, sorry.-wstał, kierując się do drzwi.
-E ee... nie ma tak.-złapałam go za rękę-Zgadzam się, pójdźmy na randkę.
-Nie słyszałaś!?-podniósł ton, momentalnie się zmienił, aż wzdrygnęłam.-Nie!Nie po co to powiedziałem.Ja nie bawię się w takie coś.Jeśli chcesz, możemy się wyruchać tylko na to możesz liczyć!-co za bipolarny dupek.Ale chyba oto chodzi w gangu?Moja twarz pokazywała zdziwienie i strach, chociaż w środku tak nie było, to tylko popieprzona gra.
-Wyjdź!-wskazałam na drzwi a, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Naprawdę?Nie wiedziałem myślałem, że na suficie.-powiedział sarkastycznie, śmiejąc się.Co za dziad jebany.
-Wypierdalaj z tego domu, idioto!!-krzyknęłam a, łzy wypuściłam z oczu.Poleciały po policzkach, by potem spaść na pierzynę.Siedziałam na łóżku.Zayn wyszedł.Mam nadzieje, że tymi łzami wzbudzę jego sumienie.
Obtarłam łzy i wyjęłam z kieszeni rozładowany telefon.Podłączyłam go do ładowania, przy łóżku.
Gdy tylko mi się włączył, zobaczyłam 17 nieodebranych wiadomości i AŻ 49 nieodebranych połączeń od Axarii.Chryste Panie co się dzieje?Zadzwoniłam do siostry.Już po dwóch sygnałach odebrała.
-Sienen?-jej głos był przestraszony i słaby, jakby dopiero co płakała.
-Tak?Co się dzieje?-zapytałam ciekawa, ale też przerażona.
-Jestem w szpitalu.Naomi ona...-słyszałam jak wzięła głośny wdech
-Co do jasnej kurwa cholery!?-nie wytrzymałam napięcia.
-Została postrzelona.-moje serce się zatrzymało.Moja Naomi w szpitalu, postrzelona, pod kroplówką lub chuj wie czym jeszcze.
-Podaj adres szpitala.
_________________________________________________________________________________
Przychodzę z rodziałem!!
Być może są jakieś błędy.Sprawdzę jutro.
Powstała zakładka Prolog II/ Fabuła, jak macie czas zaglądnijcie tam :).

Lydia Land of Grafic